środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 13 - What's wrong?


      Bree wstała z wysokiego, barowego krzesła, na którym spędziła dwie ostatnie godziny. Chociaż straciła ponad 120 cennych minut, teraz czuła ogromną satysfakcję. Doprowadzenie Justina do takiego stanu nietrzeźwości nie było rzeczą prostą. Zayn wielokrotnie mówił jej, że jeszcze nigdy nie zobaczył swojego ojca pijanego. Podobno nie lubił smaku alkoholu, odrzucał go również sam zapach używki. Tym bardziej satysfakcja Bree była uzasadniona.
      Justin natomiast pił dzisiaj tylko dlatego, że chciał zapomnieć o ostatnich wydarzeniach, sprzymierzających się przeciwko niemu. Liczył na to, że dzięki procentom we krwi poczuje się lepiej i opadnie w nim dręczące poczucie winy.
Nadzieja matką głupich.
W rzeczywistości nie spodziewał się nawet, że krok, który postawił przez próg baru, był krokiem, który zdoła pogrążyć go jeszcze bardziej. I wtedy nie pomogą mu nawet licznie dostarczane do krwioobiegu procenty.
      -Chodź, Justin. Wystarczająco długo się tutaj zasiedziałeś - Bree wyciągnęła przed siebie obie ręce i obdarzyła Justina delikatnym, subtelnym uśmiechem. - Nie bój się, ja nie gryzę - zachichotała, jakby również była co najmniej wstawiona. Pilnowała się jednak, aby nie wypić ani jednego łyka alkoholu, gdyż każdy łyk mógł spowolnić myślenie o ułamek sekundy. Nie mogła sobie na to pozwolić.
      Justin objął jej niewielkie dłonie i delektował się ich gładkością. Chociaż jego umysł nie walczył z żadną myślą, nadal odbierał bodźce z otoczenia, takie jak delikatna poświata skóry Bree. Dziewczyna korzystała z tego, że brnął do niej, jak mucha do jedynego w okolicy światła. Głęboko w duszy współczuła mu wręcz dziecinnej naiwności. Nawet gdyby nie był pijany, używając odpowiednich sztuczek i manipulacji, poprowadziłaby go wyznaczoną przez siebie drogą.
      -Jesteś piękna - wyszeptał, kiedy na prostych nogach stanął niespełna pół kroku przed nią, opuszczając lekko głowę, aby móc przez cały czas utrzymywać kontakt wzrokowy z dużymi, ciemnymi oczami Bree.
Komplementując piętnastolatkę, nie pomyślał o niej w żadnym stopniu niemoralnie bądź nieetycznie. Po prostu wgłębił się w jej delikatne rysy twarzy, gęste rzęsy, nieskazitelną cerę, mały nosek, lekko zadarty ku górze i pełne, malinowe usta, przyzdobione błyszczykiem. W tym momencie nie ujrzał w niej obiektu porządania, ale zwyczajnie piękną dziewczynę, młodą kobietę, która wywoływała wrażenie subtelnym spojrzeniem, a nie dużym, uwypuklonym dekoltem.
      Bree ukradkiem przewróciła oczami. Była przyzwyczajona do komplementów ze strony mężczyzn, dlatego słowa Justina nie zrobiły na niej większego znaczenia. Przełożyła jego ramię przez swoje i bez odpowiedzi zaczęła powoli kierować się w stronę wyjścia z zaniedbanego baru. Przy poszczególnych jego ścianach poustawianych było kilka starych, drewnianych stołów i krzeseł do kompletu. Podłoga była brudna, gdzieniegdzie z resztkami rozlanego na nią alkoholu. Justin, jako mężczyzna wysoko postawiony, ze sporą ilością cyfr na koncie, ubrany w drogi garnitur i zadbany, nie pasował do tego miejsca. Wybrał je jedynie ze względu na spokojną atmosferę i i ciszę, panującą wewnątrz.
      -Gdzie idziemy? - wybełkotał, potykając się o niewysoki próg przy wyjściu z baru.
      -Zobaczysz - odburknęła dziewczyna, nie mając najmniejszej ochoty na kontynuowanie z nim rozmowy.
Unikała pijanych ludzi i wystrzegała się ich, jak ognia, lecz już od pierwszych chwil, kiedy Justin przestał kontaktować z otaczającym go światem, ujrzałam w nim znaczną różnicę. Justin pod wpływem alkoholu nie stawał się agresywny bądź wulgarny. Przywodził na myśl potulnego baranka, pragnącego uczuć i ciepła drugiej osoby. Najbliżej niego była w tej chwili Bree i to na niej wsparł się, jak na przyjacielu, którego nigdy nie miał. Pragnął ją zwyczajnie przytulić. Nic więcej.
      Przed barem czekała na nich taksówka, zamówiona przez Bree. Dziewczyna objęła mężczyznę ramieniem, aby wyglądali jako para bardziej wiarygodnie i nie wzbudzali niepotrzebnych podejrzeć. Ze względu na nietrzeźwy stan Justina, to Bree otworzyła przed nim tylne drzwi od taksówki i pokierowała nim na siedzenia, na które usiadła zaraz po mężczyźnie. Podała kierowcy niewielką kartkę z adresem i banknot, którym z góry zapłaciła za podróż.
      -Pachniesz tak słodko - Justin przyciągnął Bree bliżej swojego ciała, ramieniem zarzuconym na jej barki.
Dziewczyna wiedziała, że przed kierowcą musiała zagrać rolę chętnej i niestawiającej nawet najmniejszego oporu. Uśmiechnęła się więc do szatyna zalotnie i usiadła tak blisko mężczyzny, jak tylko pozwoliły jej ubrania. Zaczęła bawić się każdym kolejnym guzikiem granatowej marynarki Justina, obkręcając go między palcem wskazującym, a kciukiem. Co jakiś czas zerkała na nieprzytomną twarzy trzydziestoczterolatka, kiedy chwytał pojedyncze kosmyki jej włosów i przykładał do twarzy, wciągając głęboko ich kwiatowy zapach.
      -Masz na mnie ochotę? - spytała słodko i zalotnie zatrzepotała długimi rzęsami.
Położyła jedną dłoń na umięśnionym torsie mężczyzny i otaczała każdy jego element opuszkiem palca. Bawiła się nim, grała na jego emocjach i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Poczuła się jednak dziwnie, kiedy przez moment, przez krótką, ulotną chwilę, ramię mężczyzny, owinięte wokół jej talii, zaczęło jej się podobać. Nie chciała nawet dopuścić do siebie podobnej myśli. Szybko pokręciła więc głową i znów zaczęła posyłać szatynowi skromne, tajemnicze uśmiechy.
      -Tak. Jesteś piękna - powtórzył, tym razem konkretniej i bardziej dosadnie, gładząc miarowo wierzch jej lewego uda, gładkiego i delikatnie opalonego. - Mój syn ma niesamowite szczęście - wymruczał do ucha dziewczyny, powodując niekontrolowany dreszcz, który przebiegł po całej linii jej kręgosłupa.
      -Tak uważasz? - owinęła jego krawat wokół dłoni i delikatnie pociągnęła za niego.
Gdy twarz mężczyzny ponownie zbliżyła się do jej twarzy, brunetka rozchyliła wargi, przejechała po dolnej krańcem języka, aż w końcu przyłożyła je subtelnie do kącika jego ust. W momencie, w którym ciepły oddech piętnastolatki odbił się od skóry Justina, zadrżał  i przesunął jedną ze swoich dłoni na jej plecy. Zaczął delikatnie gładzić je przez materiał cienkiej bluzki. Nie musiał robić nic więcej, nie musiał odczuwać żadnych konkretniejszych bodźców, aby czuć się zwyczajnie dobrze.
      -Tak, Bree. Jesteś wspaniałą kobietą - na dźwięk ostatniego słowa, brunetka poczuła ledwo wyczuwalny ucisk w dole żołądka.
Jeszcze nikt nie zwrócił się do niej określeniem "kobieta". W oczach ludzi była albo dziewczynką, albo nastolatką, albo po prostu gówniarą. On pierwszy nazwał ją tak, jak od dawna pragnęła być nazywana. Tryb jej życia już dawno pozbawił ją dzieciństwa, dlatego nie chciała być również traktowana, jak dziecko, z większą ilością zakazów, niż przywilejów. I mimo wszystko, mimo niechęci do osoby Justina, przez moment była mu wdzięczna, że tym jednym określeniem potrafił podbudować ją psychicznie.
      -Wiesz, co będziemy robić, kiedy już dojedziemy? - tym razem dotknęła dłonią jego rozpalonego policzka. Mogłaby przysiąc, że temperatura ciała mężczyzny była znacznie podwyższona.
Justin pokręcił nieprzytomnie głową, próbując uchwycić kwiatową woń jej włosów. Przez stan znacznej nietrzeźwości sama jej obecność obok potrafiła zawrócić mu w głowie. Ruchy brunetki potęgowały doznania, chociaż delikatne, nad zwyczaj przyjemne i pożądane.
      -Będziemy się kochać - wyszeptała wprost do jego ucha, lekko drżącym głosem, muskając dolną wargą wrażliwy płatek jego ucha. Złożyła również dwa ledwo wyczuwalne pocałunki na skórze za jego uchem. Wyczuła intensywny zapach drogich, męskich perfum i musiała przyznać, że pachniał naprawdę dobrze.
      -Ja nie mogę - wymamrotał, oddając swoją twarz w objęcia jej maleńkich dłoni, które przyłożyła do policzków.
      -Dlaczego? Zrobiłam coś nie tak? - w jej głosie słyszalna była skrucha, lecz była ona jedynie przykrywką złości i narastającego w niej rozdrażnienia. Nie sądziła, że po tylu gestach manipulacji i procentach, spożytych w alkoholu, będzie w stanie jej odmówić.
      -Nie, słoneczko. Nie zrobiłaś nic źle. Po prostu Zayn jest moim synem. Nie potrafiłbym później spojrzeć mu w oczy - przyznał smutno, wyraźnie odczuwając poczucie winy.
Mimo wszystko Bree odetchnęła z ulgą. Nie sądziła, że w Justinie obudzą się ojcowskie instynkty, lecz wiedziała, że nie są one wystarczająco silne, aby pokrzyżować jej dokładnie opracowany plan. Uśmiechnęła się jedynie i od słów przeszła do czynów. Mianowicie, delikatnie usiadła na udach Justina okrakiem, a palcami zaczęła przeczesywać drobne włoski z tyłu jego głowy. Jej wzrok potrafił rozbudzić w szatynie pragnienie miłości i kobiecego ciepła. Odczuwał ów emocje jednak tylko pod wpływem alkoholu. Gdy wytrzeźwieje, na jego twarz znów w niekontrolowany sposób opadnie maska człowieka z dystansem do świata.
      -Obiecuję ci, że Zayn się o tym nie dowie, naprawdę - doskonale wiedziała, że nie ma być prowokująca, a słodka. Nie zmanipuluje Justina, jeśli rozbierze się przed nim do naga i położy, czekając na naturalny ruch ze strony mężczyzny. Na trzydziestoczterolatka mógł zadziałać jedynie delikatny uśmiech, kilka muśnięć jego skóry i ciepły oddech. Każdy z tych pojedynczych gestów wywoływał na jego ciele dreszcze i przyspieszał bicie serca.
      Justin w prawdzie próbował coś powiedzieć, lecz był zbyt zmęczony paroma ostatnimi zdaniami, aby sklecić w głowie kolejne. W dodatku, Bree postarała się o to, aby Justin nie powiedział już nic więcej, a jedynie poddał się jej delikatnym ruchom. Przez moment patrzyła w jego nieprzytomne oczy i znów zbliżyła rozchylone wargi do pełnych, malinowych ust mężczyzny, spragnionych pocałunku. Kolejny raz dała mu to, czego pragnął. Musnęła jego wargę, najpierw górną, później dolną, aż językiem, wsuniętym powoli pomiędzy obie wargi szatyna, utworzyła połączenie między jej obojętnymi, a jego spragnionymi ustami. Całowała go spokojnie i z pasją. I mimo że Justin był ostatnią osobą, którą pocałowałaby z chęcią, teraz wczuła się w długi, namiętny, choć powolny pocałunek. Przymknęła nawet obie powieki, aby lepiej wczuć się w ciszę, przerywaną jedynie odgłosem opon, sunących po gładkim asfalcie. Pocałunek był dla niej przeżyciem na tyle intymnym, że nawet doświadczony z obcym człowiekiem wzbudzał wiele silnych emocji zwłaszcza w połączeniu z tak idealnie dopasowanymi ustami. Jedno musiała przyznać - Justin całował naprawdę dobrze.
      Mężczyzna również doświadczył wielu pozytywnych odczuć. Kiedy gładził językiem język Bree, przebiegały przez niego płonące iskry, dające mu energię na przedłużenie pocałunku. Nie chciał go kończyć, nigdy. Czuł w ustach jej słodki smak i mógł rozkoszować się niewielkimi ruchami jej języka przy swoim podniebieniu. To wszystko było dla niego takie obce i odległe, jakby nigdy w życiu nie przeżył podobnego doświadczenia.
      -A teraz? - po długich chwilach namiętności oparła czoło o jego i pogładziła mężczyznę wierzchem dłoni po policzku. - Teraz przekonałam cię, że warto mi zaufać? Będzie nam razem cudownie - nie chciała prowokować gu ruchami. Mogła rozpiąć kilka guzików jego koszuli, bądź usiąść w okolicach krocza mężczyzny, ale nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Zdawała sobie sprawę, że aby dotrzeć do Justina nie musiała wysilać się fizycznie.
      Justin jedynie westchnął głośno, nie odpowiadając ani jednym słowem na jej pytanie. Objął brunetkę ramionami w talii i ostrożnie, jakby bał się, że może wyrządzić jej krzywdę, przytulił dziewczynę do swojego torsu. Gestem tym nad zwyczaj zdziwił Bree, zwłaszcza że w momencie, w którym ponownie poczuła wzmożone ciepło jego ciała, poczuła również coś niezrozumiałego w okolicach serca. Czy to możliwe, żeby w ramionach człowieka, do którego czuła obrzydzenie i niechęć, znalazła wsparcie, o które zawsze bała się poprosić?
      Po dwudziestu minutach dotarli na osiedle starych, obskurnych kamienic, na obrzeżach miasta. Bree wysiadła z taksówki jako pierwsza, podziękowała kierowcy za podróż, a potem ujęła delikatnie dłoń Justina i pomogła mu wstać z siedzenia. Mężczyzna zataczał się na boki, zdarzało mu się również potknąć o własne nogi, lecz z pomocą Bree doszedł do klatki schodowej jednego z budynków.
Wnętrze pozbawione było światła. Unosił się w nim jednak zapach stęchlizny i wilgoci. Niemal po omacku Bree doprowadziła go pod właściwe drzwi i otworzyła je, wiedząc, że nie będą zamknięte na klucz. Odnalazła dłonią włącznik światła i zapaliła jedyną w przedpokoju żarówkę, świecącą słabym, żółtawym światłem.
      -Zaczęłam się o ciebie martwić Bree. Co wam zajęło tyle czasu? Miałam niepokojące obawy - z jednego z trzech pokojów wyszła średniego wzrostu dziewczyna, szczupłej postury ciała, z bordowymi kosmykami włosów, opadającymi na ramiona i plecy.
Abby, najlepsza przyjaciółka Bree i jednocześnie jej jedyne wsparcie w najtrudniejszych chwilach, przejęła od brunetki ciężar Justina i z lekkim trudem doprowadziła go do pokoju, sadzając na środku łóżka. Mężczyzna z każdą chwilą kontaktował coraz słabiej. Odbierał jedynie co trzecie słowo dziewczyny i bardziej skupiony był na kolorze ściany w bardzo skromnej i ubogiej sypialni, niż na dwóch nastolatkach, stojących w progu pomieszczenia.
      -Upić go wcale nie było tak łatwo. Dopiero kiedy wypił wystarczająco dużo, wszystko inne poszło, jak spłatka - wyjaśniła, zdejmując ze stóp buty. - Zabierajmy się do roboty. Szkoda tracić czas, zwłaszcza że muszę wrócić do domu przed drugą.
      -Masz zamiar w środku nocy szwędać się po tej okolicy? Przecież wiesz, że to najgłupszy pomysł na świecie.
      -A mam inne wyjście? - Bree wzruszyła ramionami. W rzeczywistości było dla niej obojętne, co stanie się z jej osobą. Nie dbała o to. - Poza tym, to nie będzie pierwszy raz, kiedy kręcę się o tej porze po dzielnicy, a ty doskonale o tym wiesz.
      -Ty wiesz natomiast, jak bardzo się wtedy o ciebie martwię - Abby sapnęła, chociaż wiedziała, że nie ma szans wygrać z przyjaciółką. Bree i tak w ostateczności postawi na swoim. Zawsze stawiała na swoim.
      -Patrz, zasnął - głos brunetki zdradzał zaskoczenie, lecz jednocześnie rozbawienie. Najzwyczajniej w świecie chciała parsknąć śmiechem, widząc jego policzek, przyłożony do białej poduszki i lekko rozchylone usta, wypuszczające spokojny, miarowy oddech. - Powiedz mi, Abby, jaki facet zasypia, kiedy pięć minut wcześniej dziewczyna proponuje mu seks?
      -Tylko do tego stopnia pijany - czternastolatka przysiadła na skraju łóżka i delikatnie odrzuciła kosmyk grzywki z czoła mężczyzny. - Ale to lepiej, Bree. Pójdzie ci szybciej, łatwiej i przyjemniej, niż gdyby miał przez resztę wieczoru kleić się do ciebie.
      -Żartujesz? - brunetka przerwała rozpinanie drugiego guzika spodni i spojrzała na przyjaciółkę z zażenowaniem. - Przez całą drogę powtarzał, że nie może tego zrobić Zaynowi, że jest jego ojcem, że mu nie wypada. Co prawda bełkotał i z pewnością mało co rozumiał, ale jednak obudziły się w nim ojcowskie instynkty - westchnęła głośno, zdejmując prze głowę dopasowaną bluzkę. Spodnie również ściągnęła, złożyła w równą kostkę i położyła na szafce nocnej. - Pomóż mi go rozebrać. Sama nie dam sobie z tym rady.
      Obie przyjaciółki przysiadły po dwóch stronach łóżka. Bree przewróciła mężczyznę na plecy i rozchyliła dwa skrzydła marynarki, którą zaczęła powoli ściągać z jego umięśnionych ramion. Justin zasnął naprawdę mocnym, twardym snem i mimo że dziewczyny nie obchodziły się z nim najdelikatniej, nie obudził się, nawet nie poruszył się niespokojnie. Śnił o łące, o kolorowych kwiatach i o powiewach letniego wiatru, odczuwanego wśród kosmyków włosów. Marzył również o kobiecie, która trzymałaby jego dłoń, która uśmiechałaby się do niego delikatnie i która obdarzyłaby go miłością, odwzajemnioną także z jego strony.
      W tym czasie Abby odpięła już ponad połowę guzików śnieżnobiałej koszuli mężczyzny, którą uprzednio wyciągnęła z eleganckich spodni. Bree zajęła się natomiast paskiem z metalową klamrą i rozporkiem, który uwolnił wypukłość w czarnych bokserkach mężczyzny. Pozbawiła go spodni jednym sprawnym ruchem. W przeciwieństwie do swoich rzeczy, jego ubranie rzuciła niedbale na podłogę, a uderzenie metalowych zapięć o stare, drewniane panele rozniosło się z cichym brzdękiem po pokoju.
      -Trzymaj - Bree wręczyła przyjaciółce swój dotykowy telefon, a sama przeczesała palcami długie włosy i położyła się obok śpiącego Justina.
Plan był prosty. Abby miała wykonać kilka prowokujących zdjęć Justina i Bree w niedwuznacznej sytuacji, podczas kiedy Bree spowokuje Justina do niemoralnych zachowań. Z początku chciała oskarżyć go o gwałt, jednak zdała sobie sprawę, że nie byłaby w stanie przespać się z nim. Mimo wszystko, widziała tego człowieka na co dzień, spędzała w jego domu długie godziny i czułaby się zwyczajnie niezręcznie, gdyby po tym wszystkim każdego dnia miała spoglądać w jego oczy, pamiętając dokładnie, jak poruszał się w niej i jak zachłannie dotykał jej ciało.
      -No więc chodź tutaj, misiaczku - westchnęła ciężko i objęła twarz Justina dłońmi. Delikatnie położyła jego głowę na swoim dekolcie, a jedną z jego dłoni umieściła na swoim biodrze, lekko zsuwając w dół koronkę majtek po lewej stronie.
Abby wykonała pierwsze zdjęcie, a wtedy Bree zmieniła pozycję i tym razem ułożyła rękę mężczyzny na swoich piersiach. Nie krępowała się jego dotyku, zwłaszcza kiedy spał. W rzeczywistości nie wzruszał ją już dotyk mężczyzn. Jedynie przy Zaynie, swoim chłopaku, czerpała z niego przyjemność, mimo że nie czuła do bruneta nic głębszego.
      -Zayn wściekłby się, gdyby się o tym dowiedział - po kilku kolejnych zdjęciach Bree odsunęła się od mężczyzny i poczęła zakładać ubrania, złożone w kostkę na szafce.
      -Nie gdyby się o tym dowiedział, tylko dowie się o tym prędzej, niż myślisz. Niby po co odstawiałabym kolejną szopkę? Dla pieniędzy? Mogłbyśmy oskubać go ze wszystkiego, co ma, jedynie za sprawą filmiku z twoim udziałem. Teraz mam zamiar posunąć się dalej i wykroczyć poza finansową strefę - powiedziała z wyższością, zapinając ostatni guzik brązowych, opiętych spodni. - Ale jedno muszę przyznać. Pachnie cholernie dobrze.
      -Bree, ty się dobrze czujesz? - czternastolatka zignorowała ostatnie słowa przyjaciółki o zapachu perfum Justina i spojrzała na dziewczynę w szoku. - Chyba nie masz zamiaru pokazać mu tych zdjęć? Przecież wiesz dobrze, jak on cię cholernie kocha. Złamiesz mu tym serce, dziewczyno, a on jako jedyny dobrze cię traktował. Nie pozwól mu odejść.
      -Widzisz, kochanie - Bree zbliżyła się do dziewczyny i położyła dłoń na jej chudym ramieniu. - Doskonale zdaję sobie sprawę, że Zayn oszalał na moim punkcie. Jak myślisz, komu uwierzy? Dziewczynie, którą kocha ponad własne życie, czy ojcu, z którym od dłuższego czasu nie ma zbyt dobrych relacji?
      -Bree, co ty kombinujesz? - Abby zaczęła wystukiwać stopą rytm o podłogę, założyła ręce na piersi i zmarszczyła brwi, tworząc z nich jedną linię. Nie podobały jej się kolejne plany przyjaciółki, zwłaszcza że ostatnim razem, kiedy miała styczność z Justinem, wydał się jej naprawdę spokojnym i sympatycznym człowiekiem, który obdarzył ją swojego rodzaju troską.
      -Wkrótce zobaczysz, maleńka. A teraz wybacz, ale czas mnie goni - uderzyła palcem wskazującym o niewielką tarczę zegarka na swoim lewym nadgarstku i wsunęła stopy w sznurowane buty za kostkę.
      -A co z nim? - Abby kiwnęła głową na Justina, leżącego bez oznak życia na łóżku.
      -Coś wymyślisz, Abby, wierzę w ciebie - Bree pospiesznie musnęła policzek przyjaciółki i wybiegła z mieszkania jej rodziców, obecnie przebywających poza miastem.
      Abby westchnęła głośno. Znała brunetkę, jak mało kto i zdążyła przyzwyczaić się do jej temperamentu. Wielokrotnie martwiła się o nią. Mimo że była młodsza, uważała się za tą bardziej odpowiedzialną i myślącą rozsądnie. W poprawczaku wylądowała również przez swoją rozwagę, tym razem względem przyjaciółki. Jej przewinienia wzięła na siebie, ponieważ wiedziała, że zakład poprawczy zniszczyłby Bree i zmienił ją w zupełnie innego, gorszego człowieka.
      -I co ja mam z tobą zrobić? - spytała samą siebie, siadając na skraju łóżka. Spojrzała na bladą twarz Justina, oświetloną smugą światła z lampki nocnej i przejechała opuszkami palców po linii jego szczęki. Szatyn ani drgnął. Jedynie chrapnął cicho i przewrócił się na prawy bok, wtulając policzek w poduszkę Abby.
      Nie miała wyjścia. Zdjęła z siebie luźne dresy i wsunęła się pod czystą pościel, którą zakryła swoje i niemal nagie ciało Justina. Wahała się, czy może przytulić się do mężczyzny, jednak potrzeba bliskości szybko wygrała z rozsądkiem. Zbliżyła policzek do jego nagiego torsu i wsparła się na nim delikatnie, zamykając powieki. Miarowy oddech Justina usypiał ją i uspokajał, aż w końcu odpłynęła. Nie przeszkadzał jej starszy, obcy mężczyzna obok, nie przeszkadzał jej również bijący od niego zapach alkoholu. Po prostu czuła bliskość drugiego człowieka i za to była mu podświadomie wdzięczna.

~*~

Jak widzicie, cały rozdział napisany jest w narracji trzecioosobowej. Mam ogromną nadzieję, że nie razi Was to, ponieważ mi pisze się w ten sposób bardzo dobrze. Dzięki temu uporałam się z rozdziałem w niespełna dwa dni. Myślę, że część z Was może mieć obawy przed takimi suchymi stwierdzeniami i brakiem opisu uczuć w tym rodzaju narracji, ale spokojnie, będą nadal. Po prostu ten rozdział wymagał większej ilości opisów danej sytuacji, niż emocji :)
ask.fm/Paulaaa962

11 komentarzy:

  1. świetny rozdział!
    no ale w tym rozdziale Bree zachowała się bardzo chamskoo ;c
    do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny, czekam na kolejny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny, czekam na kolejny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wiem co to Bree kombinuje, ale zaczynam się bać że po tym wszystkim Zayn znienawidzi Justina :/. http://glamlipstick.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No dość dobrze i szybko mi się czytało :D Rozdział w sumie nie należał do najciekawszych , bo to takie wprowadzenie przed cała sytuacją która wymyśliła Bree, czekam już na następny :D
    Oczywiście że się cieszę nowe opowiadanie=nowe przeżycia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny rozdzial, bree jest troche za bardzo zawzieta ale mysle ze to co w zyciu przeszla zmienilo ja .. Widze ze dodalas juz nastepny, lece czytac , buzi:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię Bree. Ona już przesadza i to bardzo. Narracja trzecioosobowa jest jak najbardziej okej, mi się podoba.
    Czekam na następny, kocham.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział niesamowity. Czekam na next i weny życzę. Ostatecznie szkoda mi trochę Justina no i Zayna. Biedny Zayn. Będzie zraniony przez dziewczynę którą szczerze kocha. :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahha :D ciekawe co bedzie sie dzialo dalej XD
    Rozdzial swietny <3
    Czekam na kolejny :*
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń