***Justin's P.O.V***
Przez dłuższą część nocy nie czułem najmniejszego zmęczenia. Wręcz przeciwnie, przez każdą część mojego ciała przelewało się odprężenie, zrelaksowanie, rozluźnienie. Gdy moje powieki opadły na godzinę, może dwie, utworzyły w głowie wizję szczęśliwej Vicky, dookoła zasypanej moimi fantazjami. Otworzyłem je natomiast w środku nocy, słysząc ciche łkanie w poduszkę. Mój sen nie miał odzwierciedlenia w rzeczywistości. Zamiast małej, szczęśliwej kruszynki, ujrzałem obok siebie również małą, również kruszynkę, jednak niemal doszczętnie pozbawioną życia.
Wierzcie, lub nie, ale naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić. Nie chciałem sprawić jej bólu i nie chciałem, aby przeze mnie cierpiała. Do tego stopnia kochałem dzieci, że każda ich łza była dla mnie ciosem prosto w serce. Dlatego myśl, że płacze przeze mnie, niemal wyniszczała mnie od środka.
Jednocześnie nie potrafiłem zatrzymać w sobie fantazji, upodobań, zwykłej chęci dotyku i kontaktu fizycznego. Pragnienie poczucia gładkości jej skóry na swojej było do tego stopnia silne, że potrafiło odebrać mi zmysły i pozbawić świadomości najważniejszego. Nigdy nie chciałem skrzywdzić tak drobnego i niewinnego aniołka, jakim była Vicky. Nie potrafiłem jednak godzić pragnień z wartościami. Wbrew pozorom, chciałem otaczać ją opieką, jakiej może zaznać tylko w moich ramionach. Zagubiłem się jednak we własnym świecie. Opieka ta stała się po prostu niebezpieczna, a ja nie potrafiłem tego dostrzedz.
-Już nie płacz, maleństwo. Już dobrze, cichutko - przez pół nocy trzymałem ją w ramionach i delikatnie ocierałem łzy, których przybywało z każdym mrugnięciem dziewczynki. A ja tak bardzo chciałem ujrzeć jej uśmiech, rozciągający się na małych usteczkach i słodkiej buźce.
Kiedy zastał nas ranek, przez rozchylone żaluzje zaczęły przedzierać się pojedyncze promienie słoneczne. Uchylone okno niosło ze sobą cichy śpiew ptaków, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się delikatnie. Zwyczajnie cieszyłem się każdym, nowym dniem, który dane mi było rozpocząć. Zwłaszcza dzień po takiej nocy, która, wykluczając łzy Vicky, była dla mnie kolejnym, niesamowitym przeżyciem.
Pod wpływem mojego ramienia, które przez pół nocy obejmowało Vicky w pasie, jej mała główka wspierała się na mojej klatce piersiowej. I mimo że dobrowolnie nie byłaby w stanie przytulić się do mnie, teraz robiła to przez cały czas, nadal łkając i starając się szybko otrzeć łzy. Przeważnie jednak to moja dłoń zbliżała się do jej policzka, a opuszki palców ścierały małe kropelki z idealnie gładkiej skóry.
-Aniołku, powiedz mi, dlaczego płaczesz? - przyłożyłem wargi do jej główki i złożyłem wśród włosów delikatny, leniwy pocałunek.
Vicky wzdrygała się na każdy dźwięk mojego głosu, mimo że jej małe, nagie ciałko drżało niemal przez cały czas, również bez mojego głosu w tle. Jej małe rączki wciąż kurczowo ściskały kołdrę, którą starała się zakryć jak największą powierzchnię ciałka, w które mógłbym wpatrywać się długimi godzinami, a i tak byłbym spragniony.
-Obiecałeś, że mnie nie skrzywdzisz. Kłamałeś - wychlipała cicho, głosem owiniętym w ból i cierpienie, którego ja nie potrafiłem dostrzedz i nie potrafiłem zrozumieć. Po prostu, zaślepiony byłem odmiennymi pragnieniami. Nie widziałem, co tak naprawdę robiłem z tym małym dzieckiem, nieznającym świata, nieznającym życia, nieznającym ludzi. - Obiecałeś, że nie sprawisz mi bólu. Również kłamałeś - wyczułem minimalne wyrzuty w jej słowach i tonie głosu. Nie była ich świadoma, gdyż w rzeczywistości nie wiedziała, jaką krzywdę jej wyrządziłem. Co gorsza, ja również tego nie czułem. Byłem przekonany, że dobrze ją traktuję, całując, głaszcząc i pieszcząc jej ciałko. Tak bardzo się myliłem.
-Sprawiłem ci ból, słoneczko? - gdy powiedziała to na głos, wprost, poczułem potrzebę obdarzenia jej jeszcze silniejszym i bardziej uczuciowym uściskiem. Przecież nie chciałem jej ranić. Musiała o tym wiedzieć. Musiała wiedzieć, że wczoraj skrzywdziłem ją nieświadomie i chociaż byłem delikatny, zrobię wszystko, aby być w stosunku do niej jeszcze bardziej łagodny. Nie zasługiwała na ból i cierpienie.
-Tak, sprawiłeś mi ogromnie wiele bólu. Płakałam przez całą noc, wciąż czułam to nieznośne kłucie i szczypanie. Co ty mi zrobiłeś? Dlaczego czuję się tak, jak nigdy przedtem? I dlaczego mam wrażenie, że zrobiliśmy coś złego?
Po raz pierwszy tak długo wpatrywała się w odcień moich oczu. Szukała w nich rozwiązania, odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Była młodziutka, nie zdawała sobie sprawy z tego, co zaszło między nami wczorajszego wieczora, chociaż bardzo starała się zrozumieć. Zdawała się zagubiona w świecie, w nowym otoczeniu, pełnym nieznanych ludzi. A ja dodatkowo skomplikowałem jej dziecięce lata.
-Nie zrobiliśmy nic złego, słoneczko, zaufaj mi - zacząłem, ujmując w dwa palce kosmyk jej włosów, opadający na zaróżowiony policzek, i założyłem go za ucho dziewczynki. Mrugałem powoli i rzadko, aby nie przeoczyć żadnego gestu Vicky. Chciałem ujrzeć każdy błysk w jej oczkach, a także każdy spadek kącików ust. Musiałem wiedzieć, jak się przy mnie czuła.
-Nie potrafię ci zaufać, mimo że ty jako jedyny chcesz ze mną rozmawiać i chyba opiekować się mną. Nie wiem, co zrobiłeś wczoraj, ale czuję, po prostu czuję, że to nie było niczym dobrym i że przez to nie powinnam ci zaufać - najbardziej radował mnie fakt, że Vicky w tym momencie mówiła to, co myśli. I tak, jak przed każdym człowiekiem milczała, tak przede mną, pomimo strachu, otworzyła się, pragnąc powiedzieć mi wszystko, co skrywała przez okres swojego krótkiego życia.
To było właśnie to zaufanie, którego pragnąłem jej nauczyć.
-Aniołku, nie zrobiłbym ci nic złego, przysięgam - nikt nie mógł powiedzieć, że kłamałem. Nikt nie znał moich myśli, moich fantazji. I nikt tak naprawdę nie rozumiał, że bliskość pomiędzy mną, a tą małą dziewczynką, dwadzieścia cztery lata młodszą ode mnie, że każdy kontakt fizyczny między nami, nazywałem rzeczą dobrą. Wierzyłem, że mój własny rodzaj opieki był dobrem, jakie mogłem jej dać, wnieść do jej życia. - Po prostu jesteś jeszcze zbyt malutka, aby to wszystko zrozumieć. Twoja główka pracuje inaczej. Nie rozumie, że chcę się tobą zaopiekować.
Wmawiałem jej to, w co sam usilnie wierzyłem, jak i również to, co zdawało mi się najwygodniejszym rozwiązaniem i najprostszą odpowiedzią na jej pytania. Sam jednak nie wierzyłem, że Vicky nie potrafi zrozumieć chociaż części wydarzeń. Tak było mi po prostu lżej, niż gdybym musiał męczyć się z myślą, że skrzywdziłem ją z towarzyszącą jej, pełną świadomością.
Vicky poruszyła się delikatnie, jednak już przy pierwszym odruchu jęknęła cichutko, z bólu, przeszywającego jej ciało. To właśnie ból fizyczny dziewczynki sprawił mi największą przykrość. Ona nie miała przeze mnie cierpieć. Nie to pragnąłem osiągnąć.
-Spokojnie, aniołku. Staraj się poruszać jak najmniej, a ból z czasem minie, obiecuję - ucałowałem czubek jej główki, wspartej na moim torsie, napawając się jednocześnie zapachem jej miękkich, falowanych włosów.
-To ty zadałeś mi ból. Dlaczego to zrobiłeś? - od początku wiedziałem, że jeśli usłyszę takie pytanie, cicho wychodzące z jej ust, poczuję wyrzuty sumienia, które zajmą wysoko postawioną pozycje w codziennych sprawach, przewijających się przez każdy dzień.
Z moich ust uleciało ciche, głębokie westchnienie, które rozwiało kilka kosmyków włosów dziewczynki, objemowanej przeze mnie silnym ramieniem, z licznymi tatuażami na skórze, powstałymi w młodzieńczych czasach, kiedy żadne zasady, ani wartości nie miały dla mnie większego znaczenia. W dorosłego mężczyznę przemieniły mnie dopiero narodziny syna i wtedy też zabiły siedzącego we mnie, nieodpowiedzialnego gówniarza.
-Wiesz, słoneczko, że tego nie chciałem. Nawet nie przeszło mi przez myśl, aby sprawiać ci ból. Ja po prostu... - nie wiedziałem, jak mam jej wytłumaczyć, że nie miałem na celu skrzywdzenia jej. Nie wiedziałem, w jakie słowa ubrać myśli, aby Vicky mnie zrozumiała. - Kiedyś opowiem ci o wszystkim.
Dziewczynka ze strachem wyswobodziła się z moich objęć i odwróciła na drugi bok, podkurczając nogi do klatki piersiowej, jednocześnie naciągając na swoje ciałko kołdrę. Znów zaczęła drżeć. Wiedziałem, że wszystko dzieje się przeze mnie, z mojej wyłącznej winy. Dlatego odwróciłem wzrok i przez parę chwil wpatrywałem się w słońce, połyskujące za oknem.
W końcu wstałem, odkrywając spod kołdry swoje nagie ciało. Poczułem pod stopami chłodną, drewnianą posadzkę. Moje ciało owiał lekki podmuch wiatru, wpadający do hotelowego pokoju przez uchylone okno. Oatatni raz zerknąłem na Vicky, przykrytą pościelą, na pojedyncze kosmyki jej włosów, okalające twarz, a także na drobną posturę tego dziecka. Dziecka, które nieświadomie krzywdziłem.
Zamknąłem za sobą drzwi od hotelowej łazienki, jednak nie przekręciłem w zamku klucza. Nie czułem takiej potrzeby. Będąc bez ubrań, mogłem od razu stanąć pod ciepłym strumieniem wody, na wykafelkowanej podłodze pod prysznicem. W mojej głowie zrodziło się prawdziwe pragnienie, aby Vicky stała tuż przede mną, właśnie teraz, właśnie tutaj, uśmiechnięta i wciąż tak samo niewinna.
Przejechałem palcami wśród mokrych włosów, zostawiając na nich szampon, który chwilę prędzej rozprowadziłem na dłoniach. Przymknąłem powieki, aby biała piana nie zaczęła szczypać moich oczu. Nie lubiłem tego rodzaju bólu. Jeszcze bardziej nie lubiłem natomiast, kiedy ktoś odczuwał ból z mojej winy. Słowa Vicky wciąż odbijły się echem po mojej głowie, jednak ilekroć docierały i uderzały głębiej w podświadomość, za każdym razem odpychałem je na sam tył umysłu. Nie chciałem dopuścić do siebie, że ją skrzywdziłem i, co gorsza, że skrzywdzę jeszcze nie raz, gdyż zwyczajnie nie potrafiłem znaleźć w sobie siły, która mogłaby mnie od tego powstrzymać.
Spłukałem całe ciało ciepłą wodą, obserwując, jak po każdym z mięśni płynie piana i resztki żelu pod prysznic, zmieszane z szamponem. Gdy wyłączyłem wodę, sięgnąłem jedną ręką po biały ręcznik, zawieszony na wieszaku, wciąż z opuszczonymi powiekami, na których utrzymywały się krople wody. Najpierw przetarłem ręcznikiem twarz, a później włosy, które ułożyły się w nieład na czubku głowy. Na koniec owinąłem go wokół bioder i wyszedłem spod prysznica, a później z łazienki.
Vicky siedziała na łóżku, w samych majteczkach i podkoszulku. Włosy kaskadami opadały na jej twarz i przysłaniały policzki, które pod wpływem moich kroków najprawdopodobniej zaróżowiły się delikatnie. Ramionkami obejmowała delikatnie drżące ciało, a dłońmi pocierała skórę, na której widoczne były dreszcze. Chciałem ją przytulić i już ruszyłem w jej stronę, otwierając ramiona do uścisku, ostrożnego i delikatnego, jednak ona w ostatnim momencie odsunęła się z krańca łóżka na jego środek. I chociaż byłem dorosłym, dojrzałym mężczyzną, strach w jej oczach zaczął przerażać również mnie.
W zasadzie, jej oczy wyglądały jak dwie, wielkie, ciemne kule, umieszczone w odpowiednich miejscach. Nie widziałem w nich błysku, nie mówiąc już o dziecięcej radości. Takie samo spojrzenie miały żywe marionetki w horrorach, które potrafiły wyniszczyć ludzką duszę.
-Vicky, co się stało? - spytałem cicho, siadając na skraju łóżka. Kiedy materac opadł lekko pod moim ciężarem, dziewczynka odsunęła się jeszcze bardziej, jakby sam powiew moich perfum wzbudzał u niej lęk.
-Nie zbliżaj się, proszę - wyjąkała, obejmując ramionami dużą poduszkę i przytulając ją do swojej piersi. Miałem wrażenie, że chciała w ten sposób odgrodzić się ode mnie, a poduszka miała stać się barierą ochronną, pomiędzy jej ciałem, a moim.
Wyciągnąłem w kierunku dziewczynki dłoń. Podczas kiedy ona wbiła wzrok w śnieżnobiałą, pogniecioną pościel, ja założyłem kosmyk włosów, wędrujący wzdłuż jej policzka, aż do kącika ust, za ucho. Zacisnęła powieki. Nie mogła ścierpieć mojego dotyku, nawet tak delikatnego, dlatego reagowała gwałtownie i instynktownie. Przeważnie kuliła się, zmniejszała powierzchnię swojego ciała, dostępną dla mojego dotyku.
---
Nie mogłem dłużej patrzeć, jak trzęsie się ze strachu i jak nie jest w stanie unieść wzroku choćby na moment. Usiadłem bliżej dziewczynki i znów objąłem ją ramionami. W porównaniu do mnie, a nawet do samych moich ramion, była dużo mniejsza i krucha, dlatego moje umięśnione barki niemal w całości ją osłoniły.
Teraz chciałem tylko tego. Przytulić ją i czuć, że nie odpycha mnie od siebie. Nie musiałem spoglądać na jej ciałko, nie musiałem dotykać konkretnych partii ciała. Wystarczyło mi, że mogłem zanurzyć twarz w jej miękkich włosach i kilka razy pocałować czubek głowy. Jakkolwiek irracjonalnie to zabrzmi, potrzebowałem czułości, ponieważ byłem tylko człowiekiem.
Vicky nadal była przerażona, a ja przestałem się łudzić, że te delikatne, pełne czułości uściski zmienią cokolwiek w jej stosunku do mnie. Kiedy puściłem ją, sięgnąłem po jej ubranka, w dalszym ciągu leżące na podłodze, obok wielkiego łóżka. Chciałem pomóc jej założyć spódniczkę, lecz widząc to spojrzenie, jednocześnie smutne, a także puste, jak u żywej lalki, zrezygnowałem. Pod wpływem pary tych przenikliwych tęczówek, położyłem ubrania szatynki obok niej.
Oboje ubraliśmy się w ciszy, dla mnie krępującej, dla Vicky natomiast będącej prawdziwym zbawieniem. Chociaż starałem się na nią nie zerkać, aby nie krępować jej jeszcze bardziej, niż zrobiłem to w ciągu ostatnich godzin, wciąż czułem jej spojrzenie, przenikające mnie na wylot. I mimo że kiedy tylko przypadkowo odwracałem się w jej stronę, ona spuszczała głowę, wiedziałem, po prostu czułem, że w rzeczywistości nie odrywa ode mnie wzroku. To śmieszne, ale zaczynałem się tego bać.
-Odezwij się, aniołku. Nie lubię, kiedy milczysz. Porozmawiaj ze mną, o czymkolwiek chcesz. - pogłaskałem jej miękkie włosy, kiedy oboje wychodziliśmy z pokoju hotelowego, na korytarz, z czerwonym dywanem na posadzce i abstrakcyjnymi obrazami na ścianach. Oboje stawialiśmy powolne kroki, ponieważ Vicky nie mogła iść szybciej. Widziałem, że każdy ruch sprawiał jej ból, jednak nie chciała mojej pomocy, kiedy zaproponowałem, że wezmę jej ciałko na ręce.
-Nie wiem, o czym mielibyśmy rozmawiać - wyjąkała. Jej głos drżał jeszcze bardziej, niż rączki i nóżki.
-O czym tylko byś chciała. Możesz porozmawiać ze mną o wszystkim - odparłem łagodnie, znów ją głaszcząc. W zasadzie, robiłem to niemal co kilka sekund. Po prosto przejeżdżałem dłonią po jej włosach, bądź pleckach.
-Nie chcę rozmawiać. O niczym.
Nie naciskałem dłużej. Uszanowałem, że chciała pozostać w ciszy. Wiedziałem, że kiedyś zaczniemy rozmawiać. Kiedyś przełamie się, przekona do mnie, zaufa mi, zaufa swojemu przyjacielowi, którym chciałem się stać.
Oddałem w recepcji klucz do pokoju. Razem z Vicky wyszliśmy przed hotel i, w dalszym ciągu pozostając w grobowej ciszy, doszliśmy do samochodu. Podczas jazdy również nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Vicky unikała rozmowy i kiedy tylko widziała, że chciałem się odezwać, odwracała głowę w stronę szyby, zarzucając włosami, których słodki zapach wypełnił wnętrze samochodu.
Pragnąłem z nią porozmawiać, lecz coś w dalszym ciągu zatrzymywało mnie w środku, nie pozwalało mi. Dopiero kiedy zatrzymałem się przed sporym budynkiem z wypielęgnowanym ogrodem i idealnie przystrzyżonym żywopłotem, a silnik samochodu wydał z siebie ostatni dźwięk przed zamilknięciem, ująłem dłoń Vicky i kilka razy zamrugałem szczęśliwie oczami.
-Witaj w domu, słoneczko.
~*~
Cóż, zastanawiałam się, co zawrzeć w tej notce. Chciałam Was przeprosić za całe zamieszanie, związane ze zmianą adresu bloga, a także podziękować tym, którzy zostali. Do hejtów nie będę już wracać.
Polecam opowiadanie!
http://bieberstouch-fanfiction.blogspot.com
Więc... kto ze mną został? Wyraźcie w komentarzach (:
Jajajajjajaaj! Powiedziałabym, ze kocham to opowiadanie ale tak nie jest ale to nie ze wzg na to jak piszesz tylko o czym w końcu pedofilii sie kochac nie da. Ale pomysł jest inny, i z chęcia przeczytam co z tej całej historio wyniknie ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie 😄
OdpowiedzUsuńJezu, jestem zachwycona! Zawsze byłaś oryginalna.. Ale teraz to przegięłaś pałę ( w pozytywnym sensie ) :D
OdpowiedzUsuńWciąż nie mogę uwierzyć, że podjęłaś się tak trudnego tematu. Trudnego, jeśli chodzi o odbiorców. Sama najlepiej wiesz, jak zareagowali. Nie mówię oczywiście o wszystkich. Tu zostają tylko Ci, którzy naprawdę chcą to czytać. I ja jestem wśród tych czytelniczek!
Podziwiam Cię strasznie, jesteś naprawdę dojrzała i fakt, jak spokojnie piszesz o tym, co Justin robi Vicky, jest zadziwiający. Jedno jest pewne, jestem ciekawa jak rozwiniesz dalej tego bloga. Obserwuje Cię. :D Hhahahha :D
~ Drew.
http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/#_=_
Super że dalej piszesz to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNie ma co się przejmować hejterami oni zawsze bedą. Najważniejsze to to żebyś robiła swoje i dalej pisała dla nas takie genialne opowiadania ;)
Zapraszam do mnie :)
http://jb-realy-love.blogspot.com/?m=1
O Boziu. Biedniutka Vicky, lecz zważywszy na to, iż Justin jest tak, jakby chory, nie wiem czy w odpowiedni sposób to nazwałam, nie będę tego komentowała. Każdy ma inne upodobania, a jemu najwyraźniej podobają się malutkie dziewczynki, co muszę przyznać, jest dziwne. Na zawsze zostanę przy twoich opowiadaniach. Weny życzę i czekam na next <3
OdpowiedzUsuńSuper ;) czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńKocham to *.* ja z Tobą zostałam oczywiście :D
OdpowiedzUsuńŚwietne ❤
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest niesamowite!
OdpowiedzUsuńZostaję i nigdzie się stąd nie ruszam, możesz być o to spokojna ;*
CIESZE SIE ZE WROCILAS :* WSPANIALY ROZDZIAL :) CZEKAM NA NN ♥
OdpowiedzUsuńMika została ! <3
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ja
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania*-*
Uwielbiam twoje opowiadania. Nie wiem dlaczego ale jeśli ktoś zaproponował mi pracę w której mam leżeć tylko w łóżku i jeść to jeśli dostałabym telefon z internetem to czytałabym twoje opowiadania. Rozdział ciekawy. Czekam jak akcja się rozwinie i mam nadzieję że wtedy będę mogła powiedzieć coś więcej. Gratuluje odwagi pisania na takie tematy. Czekam na nowy rozdział. Zostanę z tobą do końca. Nie przejmuj się hejterami oni byli, są i będą w naszym życiu. Niestety. <3<3<3
OdpowiedzUsuńPs: polecam opowiadanie: http:/bruk-wspomnienia-krwi.blogspot.com
Boze *-* to jest piekne na swoj dziwny chory sposob :*
OdpowiedzUsuńKocham <3 i dziekuje za polecenie ff!
OdpowiedzUsuńŚwieetnee <3 !
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńtak od początku hah :)
piękny szablon (wszystkie twoje szablony są piękne)
super fabuła, bardzo nietypowa i szczerze mówiąc pierwszy raz się z taką spokałam
czytam wszsytkie twoje opowiadania i najbardziej do tej pory podobło mi się whatever people say i jeszcze nie skończone finale justice
jestem w trakcie czytania black tears <3
fajnie, że fabuły w twoich opowiadaniach nie są zerżniętę z dangera , ponieważ w większości ff o jusinie tak właśnie jest :(
kocham twoją twórczość i super dobierasz słownictwo po prostu mega >>>>>>>>>>>>>>>>>>>> kocham
chciałabym zobaczyć twoje jakieś opowiadanie na papierze w księgarni (tak jak After) i życzę ci sukcesu kochana bo zasługujesz na to
ps.
kiedy nowy rozdział finale justice?
Ja zostałam i zostanę na zawsze, tak jak to pisałam wcześniej :)
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna, nie przejmuj się nimi...
Rozdział genialny, chociaż strasznie żal mi Vicky ;/
Czekam na kolejny i zapraszam również do siebie:*
http://too-easy-love.blogspot.com/
Świetny ! :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, bardzo się ciesze, że postanowiłaś dalej pisać mimo zamieszania, które miało ostatnio miejsce. Ja na pewno zostanę, ponieważ bardzo podoba mi się to opowiadanie i jestem ciekawa jak rozwinie się akcja.
OdpowiedzUsuń;****** ja zostalam
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że już dodałaś. Współczuje Vicky ona się go boi, a jak widać Justin nie ma zamiaru tego tak zostawić. Mam zamiar być z tobą do końca. Życzę weny i czekam na kolejny. Kocham cię xx
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj przypadkiem. Przyznam szczerze, potrafię czytać dziwne rzeczy, ale to opowiadanie mnie szokuje.W sumie to i dobrze, bo to znaczy, że pomysł jest oryginalny. Niby „obleśny, ohydny, niewygodny, niesmaczny (itp.)” temat, ale jednak na swój sposób ciekawy. Ciekawi głównie dlatego, że z miejsca zastanawiamy się jak to wszystko się potoczy. Ja na pewno zostanę z tobą do końca, już przy następnej „aktualizacji” twój blog trafia do mojej strony „Czytam”. ;)
OdpowiedzUsuń[wątpię, że tematyka cię zainteresuje, ale jednak zostawię swój link na takie „jakby co”. mianowicie bohater jest homoseksualistą, tak więc to już zależy od ciebie: series-forbidden-love.blogspot.com]
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
Rozdział jest świetny. Po tej całej awanturze bałam się, że usuniesz tamtego bloga i już w ogóle nie wrócisz do tego opowiadania. Mi w niczym nie przeszkadzało, że Justin Bieber grał rolę główną i dalej wyobrażam go sobie w tym miejscu c: W przeciwieństwie do zazdrosnych hejterów, potrafię odróżnić fikcję od rzeczywistości i troszkę smutno mi, że tak to się wszystko skończyło. Ale zabójca, morderca, narkoman, gwałciciel, gangster, alkoholik w innych opowiadaniach im nie przeszkadza? Te postacie nie gorszyły ich idola? Także jestem Belieber od kilku ładnych lat i w niczym mi to nie przeszkadzało. Może na początku troszkę przestraszyłam się tak odważna fabułą, ale Twój delikatny i łagodny przekaz informacji rozwiał moje wątpliwości całkowicie. I przepraszam, że wszystko piszę tutaj, teraz, kiedy Ty pewnie chcesz o tym wszystkim zapomnieć. Dopiero na FJ dowiedziałam się o wszystkim, bo nie zdążyłam wcześniej. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńA i mam prośbę. Mogłabyś dodać obserwatorów? Byłabym bardzo wdzięczna c:
AAAAAA!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze śliczny szablon, chociaż nagłówek poprzedniego bardziej przypadł mi do gustu, ale rozumiem, dlaczego zmieniłaś :c
A co do rozdziału, to jest świetny! Bardzo fajnie, że tak dokładnie opisałaś jego emocje i przemyślenia, bo myślę, że w tym momencie jest to bardzo istotne :3
I jak za każdym przeczytanym na twoich blogach rozdziałem - WIELKIE ZAZDRO dziewczyno ! <3333
Zostałam, zostaję i na pewno zostanę :*
Zajebisty czekam na next
OdpowiedzUsuńJa byłam i będę <3 Piszesz cudownie i nie mam zamiaru odpuścić. Bedę do końca az powiesz to koniec nic więcej nie napiszę :D Jednak tego sobie nie wyobrażam. :D Bo to bedzie przykra wiadomość :( Ale cóż... :) Rozdział super :)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie! Masz talent i wenę. Nie przejmuj się hejtami :) twoje ff jest oryginalne i wyjątkowe. Dobrze, że nie piszesz takich jak zwykle: delikatna nastolatka poznaje niegrzecznego chłopca, który ją prześladuje, więzi i się w sobie zakochują.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój inny styl :*
Pisz dalej- Ola
Wieesz jak bardzo lubię twoje opowiadania, świetnie piszesz no masz talent i tyle.. ale tego nie mogę czytać. Nie dlatego ze mi się nie podoba bo podoba, ale dlatego ze czytając jak 35 latek uprawia seks z 11 latką to mam ochotę rzygnąć.. Jeszcze to że ona jest taka nieśmiała i nie wie jeszcze co to seks po czym myśli ze to jej wina mnie poprostu dobija.. To nie jest hejt czy coś, chce poprostu wyrazic swoją opinię. Sama treść tak bardzo ryje mi psychike ze dla swojego bezpieczeństwa zrezygnuje z czytania tego... A szkoda bo serio jest ciekawe ;) Poprostu nie mogę jakoś odróżnić tutaj fikcji od rzeczywistości..
OdpowiedzUsuńWiedz ze byłam.. Może kiedyś zdecyduje się to czytac ale jeszcze nie teraz..
Pozdrawiam ;)
No i dzisiaj nowy rozdział ;D
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity, z niecierpliwością czekam na następny ;-)
OdpowiedzUsuńWiki
Uhhhh.. 35 minut po 18, nie mogę się doczekać nexta (:
OdpowiedzUsuńKamien spadl mi z serca, ze przywrocilas tego bloga ❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuń